Kościół Parafialny
Świątynia, która skrywa skarby!
Nierzadko przechodzimy obok budynków, które na pierwszy rzut oka wydają się być zwyczajne i niezauważalne wśród innych konstrukcji. Nie zdając sobie sprawy z tego, co kryje się w ich wnętrzach, mamy tendencję do ignorowania ich istnienia. Jednakże za pozornie „zwyczajną” fasadą niektóre z tych budowli skrywają fascynujące historie, unikalne detale, a czasem nawet wybitne dzieła sztuki. #
Tego rodzaju architektura nie przyciąga uwagi swoim zewnętrznym wyglądem, nie krzyczy: „Popatrz na mnie! Zachwycaj się!”. Wręcz przeciwnie, jest – zgodnie z wizją i opisem wybitnego szwajcarskiego architekta Petera Zumthora – „otoczką oraz tłem dla przemijającego życia”. Podobnie jest z nowym kościołem w niewielkiej miejscowości Lutcza, który został poświęcony w latach 60. XX wieku. #
Tego rodzaju architektura nie przyciąga uwagi swoim zewnętrznym wyglądem, nie krzyczy: „Popatrz na mnie! Zachwycaj się!”. Wręcz przeciwnie, jest – zgodnie z wizją i opisem wybitnego szwajcarskiego architekta Petera Zumthora – „otoczką oraz tłem dla przemijającego życia”. Podobnie jest z nowym kościołem w niewielkiej miejscowości Lutcza, który został poświęcony w latach 60. XX wieku. #
Wyróżniające się prace artystyczne Eugeniusza Muchy (1927-2012)
Historia Lutczy ma swoje korzenie w okresie średniowiecza, a najwcześniejsza informacja o istnieniu drewnianego kościoła w tym obszarze pochodzi od Jana Długosza. W dzisiejszych czasach w miejscowości tej można podziwiać wyjątkowy zabytek architektury drewnianej – kościół Wniebowzięcia Najświętszej Dziewicy Maryi zbudowany z modrzewiowego drewna, którego dzieje sięgają XV wieku. #
Co zrozumiałe, to jemu fachowa literatura oraz przewodniki turystyczne poświęcają najwięcej miejsca. Niemniej warto wspomnieć, że niedaleko, w centralnej części wsi, postawiony został nowy, niewyróżniający się na tle podobnych pod względem wielkości obiektów sakralnych kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa. Powstawał w systemie gospodarczym – dzięki pracy i ofiarności mieszkańców wsi.
Na stromym zboczu stanęła klasyczna bryła białego kościoła, zwieńczona typowym, krytym czerwoną dachówką dwuspadowym dachem oraz prostą dzwonnicą. Jest to przykład solidnej, archetypicznej formy kościoła w polskim krajobrazie – dzieło architekta rzeszowskiego Stanisława Ćwiżewicza.
Projektant w interesujący sposób wpisał nowy obiekt w teren o dużym nachyleniu. Nie zlokalizował wejścia do świątyni od strony zbocza, co wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka rozwiązaniem optymalnym, lecz od strony pięknej panoramy rozpościerającej się aż po horyzont.
Tak więc, by dostać się do wnętrza domu modlitwy, należy podążać krok po kroku po schodach prowadzących w kierunku głównych drzwi, powoli odrywając się od naturalnego poziomu gruntu. Pozwoli to symbolicznie stopniowo odłączać się od tego, co ziemskie. To przestrzeń jeszcze nie sacrum, ale już nie profanum.
Pomiędzy drzwiami wejściowymi do kościoła a nawą główną zaprojektowana została przestrzeń kruchty. Jej ściany zdobią nieszablonowe polichromie autorstwa Eugeniusza Muchy. U źródeł swego istnienia kruchta, począwszy już od architektury wczesnochrześcijańskiej (wtenczas w formie narteksu), przeznaczona była dla katechumenów oraz pokutników – osób jeszcze niegotowych, by wstąpić do właściwej przestrzeni sprawowania Eucharystii.
Mucha był świadomy pierwotnego znaczenia tego miejsca, stąd też jego dzieło nawiązuje zadziwiający dialog z wiernymi. Polichromie w tej strefie są osobliwym zaproszeniem do „winnicy Pańskiej”.
Na ścianie pojawia się cytat z Ewangelii wg św. Mateusza o gospodarzu, który poszedł nająć robotników (Mt 20,01), a zaraz dalej zachęta: „Idźcie i wy do Mej winnicy” (Mt 20,4).
Zaskakująca jest ta „winnica Muchy” – piękna, pełna dorodnych owoców, z dwiema postaciami na pierwszym planie – ukrzyżowanym świętym Piotrem oraz Jezusem Chrystusem podtrzymywanym dłońmi Ojca Niebieskiego. Z Chrystusowego boku wypływają krew i woda w postaci kiści dojrzałych winogron.
Bolesna rana obrazująca Boże Miłosierdzie przedstawiona jest jako słodki owoc, jak gdyby Mucha nieliteralnie nadal cytował Ewangelię: „Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,30). Wokół przybitych nóg św. Piotra unoszą się aniołowie, zaś pod głową „rybaka ludzi” umieszczono sieci wypełnione złowionymi rybami o ludzkich twarzach.
Dodatkowego, symbolicznego znaczenia, zakorzenionego w tradycji, dostarcza fakt, że krzyże – zarówno Jezusa, jak i św. Piotra – „wyrastają” z dwóch kropielnic przywodzących na myśl chrzest święty i obmycie z grzechów. Eugeniusz Mucha w finezyjny sposób, osobliwym językiem artystycznym, stara się przybliżać prawdy zaczerpnięte z Pisma Świętego, a zarazem zachęca, by przekroczyć próg i „wejść do Jego winnicy”.
Kruchta jest jednak namiastką i przedsionkiem tego, co znajduje się we wnętrzu. Z zewnątrz prosta, biała bryła domu modlitwy w środku emanuje barwami. Po przekroczeniu wejścia do nawy głównej przed wiernymi rozpościera się klasyczne trójnawowe wnętrze kościoła, za którego projekt oraz aranżację odpowiadało kilku artystów i rzemieślników. Największy wpływ na wnętrze wywarł Mucha (przy współpracy z J. Jończykiem oraz W. Urbanowiczem), w głównej mierze odpowiadający za ozdobę ścian polichromiami.
W nawie głównej Mucha umieścił czternaście scen z Nowego Testamentu – m.in. Przemienienie na Górze Tabor, powrót syna marnotrawnego, historię miłosiernego Samarytanina, ukamienowanie św. Szczepana, osiem błogosławieństw. Warto przyjrzeć się im dokładniej, a także przypomnieć, że nie przez przypadek Eugeniusz Mucha został w przeszłości określony mianem „twórcy-gawędziarza” (K. Czerni).
Malarz bowiem nie ograniczał się do uchwycenia jednego wydarzenia bądź też motywu z kart Pisma Świętego. Każda z przedstawionych przez niego scen jest swego rodzaju opowieścią ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Twórca uzupełnił je obrazami z innych fragmentów Ewangelii, które są niejako rozszerzeniem oraz dopełnieniem i tworzą spójną całość. Co ciekawe, artysta z charakterystyczną dla siebie twórczą swobodą wplótł w część scen ważne momenty z bieżącego dlań życia Kościoła.
W scenie rozmnożenia chleba i ryb Jezus przekazuje pełen kosz ówczesnemu św. Piotrowi – papieżowi Pawłowi VI. Mucha i tym razem bezpretensjonalnie i z lekkością przybliżył wiernym głębię tajemnic żywej wiary.
scena Wy dajcie im jeść – fot. Paweł Gąsior
scena Nie zatrzymuj mnie – fot. Paweł Gąsior
Warto przyjrzeć się bliżej choćby jednej ze scen – na przykład Jezusa Chrystusa objawiającego się Marii Magdalenie w postaci ogrodnika. Wydaje się, że malarz uchwycił moment wypowiadania słów Jezusa – „Nie zatrzymuj mnie”.
Przedstawiony wśród dojrzałych, kwitnących róż Chrystus z gestem błogosławienia pochyla się nad Marią, jednak w tym momencie dzieli ich jeszcze niebieska sfera. Wspomniana scena zawiera w sobie więcej historii – nie jest to tylko moment pierwszego objawienia się po śmierci Chrystusa Zmartwychwstałego.
To cała opowieść uwzględniająca znane nam z kart Pisma inne okoliczności tego wydarzenia: artysta umieścił tu także św. Piotra ze św. Janem wkraczających do pustego grobowca. Jest również scena drogi dwóch uczniów zmierzających do Emaus, a także pojawienie się Jezusa w wieczerniku. Nad całością znajdują się dłonie Ojca Niebieskiego w symbolicznym, obejmującym geście wieńczące całość.
scena – Wskrzeszenie Łazarza
obraz – Chrzest Jezusa – fot. Paweł Gąsior
Eugeniusz Mucha jest również autorem obrazu umieszczonego nad chrzcielnicą. Przedstawiona została na nim scena chrztu Jezusa, obejmująca m.in. twarz Mistrza z Nazaretu, dłoń Jana Chrzciciela oraz synogarlicę. Sposób jej przedstawienia przypomina ikonę.
Mucha wplata w swoją twórczość także elementy wypływające z tradycji sztuki Kościoła wschodniego. Analogicznie rzecz ma się z tabernakulum, za którego projekt oraz wykonanie odpowiadał także artysta z Nowej Huty. W podobnej konwencji stylistycznej przedstawieni zostali patroni świątyni – Najświętsza Maryja Panna oraz św. Józef obejmujący Dziecię. Całość oplatają słowa nowego przykazania miłości (J 15,12-13).
Warto zwrócić uwagę również na rozwiązanie umożliwiające otwarcie części nad tabernakulum. W miejsce patronów świątyni pojawia się Jezus przemieniający wino w krew podczas ostatniej wieczerzy z dwunastoma apostołami.
Tabernakulum – fot.
We wnętrzu kościoła w Lutczy można znaleźć też niecodzienne dzieła innych znanych artystów – stacje drogi krzyżowej (J. Jończyk), figurę Matki Bożej Wniebowziętej (T. Szpunar) oraz przekrywającą nawę główną oryginalną strukturę przeplatających się niczym pnącza wina wokół krzyża. W świątyni znajduje się również nieduża kaplica, za której dekorację ścian także odpowiada artysta z Krakowa.
Dzieła Eugeniusza Muchy umiejscowione zostały jakby poza czasem. Mogłyby się znajdować zarówno w domach modlitwy bądź katakumbach pierwszych chrześcijan, jak i we współczesnej świątyni. Twórca czerpie z wielowiekowego dziedzictwa sztuki sakralnej, jednakże jego interpretacje Pisma Świętego i symbolika są bardzo osobiste. Pozornie proste i czytelne polichromie pod zewnętrzną warstwą wymiaru estetycznego skrywają w sobie głębię.
Wydają się być wnikliwie kontemplowane, spójne i dojrzałe, ukazywać ponadczasowy wymiar oraz przekaz Ewangelii. Przybliżają treści religijne niczym w przeszłości biblia pauperum, jednocześnie osobliwym językiem artystycznym zachęcając, a nawet „prowokując” do ponownej medytacji nad pozornie dobrze znanymi scenami. O niespotykanej wrażliwości, pokorze oraz poczuciu odpowiedzialności twórcy świadczy wyznanie samego malarza zapisane w prywatnych notatkach. Sporządził je tuż przed rozpoczęciem prac w kościele w Lutczy. Dziś brzmią jak rachunek sumienia artysty. I są nim dla każdego artysty…
Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa w Lutczy,
arch. Stanisław Ćwiżewicz, art. mal. Eugeniusz Mucha
Co zrozumiałe, to jemu fachowa literatura oraz przewodniki turystyczne poświęcają najwięcej miejsca. Niemniej warto wspomnieć, że niedaleko, w centralnej części wsi, postawiony został nowy, niewyróżniający się na tle podobnych pod względem wielkości obiektów sakralnych kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa. Powstawał w systemie gospodarczym – dzięki pracy i ofiarności mieszkańców wsi.
Na stromym zboczu stanęła klasyczna bryła białego kościoła, zwieńczona typowym, krytym czerwoną dachówką dwuspadowym dachem oraz prostą dzwonnicą. Jest to przykład solidnej, archetypicznej formy kościoła w polskim krajobrazie – dzieło architekta rzeszowskiego Stanisława Ćwiżewicza.
Projektant w interesujący sposób wpisał nowy obiekt w teren o dużym nachyleniu. Nie zlokalizował wejścia do świątyni od strony zbocza, co wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka rozwiązaniem optymalnym, lecz od strony pięknej panoramy rozpościerającej się aż po horyzont.
Tak więc, by dostać się do wnętrza domu modlitwy, należy podążać krok po kroku po schodach prowadzących w kierunku głównych drzwi, powoli odrywając się od naturalnego poziomu gruntu. Pozwoli to symbolicznie stopniowo odłączać się od tego, co ziemskie. To przestrzeń jeszcze nie sacrum, ale już nie profanum.
Pomiędzy drzwiami wejściowymi do kościoła a nawą główną zaprojektowana została przestrzeń kruchty. Jej ściany zdobią nieszablonowe polichromie autorstwa Eugeniusza Muchy. U źródeł swego istnienia kruchta, począwszy już od architektury wczesnochrześcijańskiej (wtenczas w formie narteksu), przeznaczona była dla katechumenów oraz pokutników – osób jeszcze niegotowych, by wstąpić do właściwej przestrzeni sprawowania Eucharystii.
Mucha był świadomy pierwotnego znaczenia tego miejsca, stąd też jego dzieło nawiązuje zadziwiający dialog z wiernymi. Polichromie w tej strefie są osobliwym zaproszeniem do „winnicy Pańskiej”.
Na ścianie pojawia się cytat z Ewangelii wg św. Mateusza o gospodarzu, który poszedł nająć robotników (Mt 20,01), a zaraz dalej zachęta: „Idźcie i wy do Mej winnicy” (Mt 20,4).
Zaskakująca jest ta „winnica Muchy” – piękna, pełna dorodnych owoców, z dwiema postaciami na pierwszym planie – ukrzyżowanym świętym Piotrem oraz Jezusem Chrystusem podtrzymywanym dłońmi Ojca Niebieskiego. Z Chrystusowego boku wypływają krew i woda w postaci kiści dojrzałych winogron.
Bolesna rana obrazująca Boże Miłosierdzie przedstawiona jest jako słodki owoc, jak gdyby Mucha nieliteralnie nadal cytował Ewangelię: „Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,30). Wokół przybitych nóg św. Piotra unoszą się aniołowie, zaś pod głową „rybaka ludzi” umieszczono sieci wypełnione złowionymi rybami o ludzkich twarzach.
Dodatkowego, symbolicznego znaczenia, zakorzenionego w tradycji, dostarcza fakt, że krzyże – zarówno Jezusa, jak i św. Piotra – „wyrastają” z dwóch kropielnic przywodzących na myśl chrzest święty i obmycie z grzechów. Eugeniusz Mucha w finezyjny sposób, osobliwym językiem artystycznym, stara się przybliżać prawdy zaczerpnięte z Pisma Świętego, a zarazem zachęca, by przekroczyć próg i „wejść do Jego winnicy”.
Kruchta jest jednak namiastką i przedsionkiem tego, co znajduje się we wnętrzu. Z zewnątrz prosta, biała bryła domu modlitwy w środku emanuje barwami. Po przekroczeniu wejścia do nawy głównej przed wiernymi rozpościera się klasyczne trójnawowe wnętrze kościoła, za którego projekt oraz aranżację odpowiadało kilku artystów i rzemieślników. Największy wpływ na wnętrze wywarł Mucha (przy współpracy z J. Jończykiem oraz W. Urbanowiczem), w głównej mierze odpowiadający za ozdobę ścian polichromiami.
W nawie głównej Mucha umieścił czternaście scen z Nowego Testamentu – m.in. Przemienienie na Górze Tabor, powrót syna marnotrawnego, historię miłosiernego Samarytanina, ukamienowanie św. Szczepana, osiem błogosławieństw. Warto przyjrzeć się im dokładniej, a także przypomnieć, że nie przez przypadek Eugeniusz Mucha został w przeszłości określony mianem „twórcy-gawędziarza” (K. Czerni).
Malarz bowiem nie ograniczał się do uchwycenia jednego wydarzenia bądź też motywu z kart Pisma Świętego. Każda z przedstawionych przez niego scen jest swego rodzaju opowieścią ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Twórca uzupełnił je obrazami z innych fragmentów Ewangelii, które są niejako rozszerzeniem oraz dopełnieniem i tworzą spójną całość. Co ciekawe, artysta z charakterystyczną dla siebie twórczą swobodą wplótł w część scen ważne momenty z bieżącego dlań życia Kościoła.
W scenie rozmnożenia chleba i ryb Jezus przekazuje pełen kosz ówczesnemu św. Piotrowi – papieżowi Pawłowi VI. Mucha i tym razem bezpretensjonalnie i z lekkością przybliżył wiernym głębię tajemnic żywej wiary.
scena Wy dajcie im jeść – fot. Paweł Gąsior
scena Nie zatrzymuj mnie – fot. Paweł Gąsior
Warto przyjrzeć się bliżej choćby jednej ze scen – na przykład Jezusa Chrystusa objawiającego się Marii Magdalenie w postaci ogrodnika. Wydaje się, że malarz uchwycił moment wypowiadania słów Jezusa – „Nie zatrzymuj mnie”.
Przedstawiony wśród dojrzałych, kwitnących róż Chrystus z gestem błogosławienia pochyla się nad Marią, jednak w tym momencie dzieli ich jeszcze niebieska sfera. Wspomniana scena zawiera w sobie więcej historii – nie jest to tylko moment pierwszego objawienia się po śmierci Chrystusa Zmartwychwstałego.
To cała opowieść uwzględniająca znane nam z kart Pisma inne okoliczności tego wydarzenia: artysta umieścił tu także św. Piotra ze św. Janem wkraczających do pustego grobowca. Jest również scena drogi dwóch uczniów zmierzających do Emaus, a także pojawienie się Jezusa w wieczerniku. Nad całością znajdują się dłonie Ojca Niebieskiego w symbolicznym, obejmującym geście wieńczące całość.
scena – Wskrzeszenie Łazarza
obraz – Chrzest Jezusa – fot. Paweł Gąsior
Eugeniusz Mucha jest również autorem obrazu umieszczonego nad chrzcielnicą. Przedstawiona została na nim scena chrztu Jezusa, obejmująca m.in. twarz Mistrza z Nazaretu, dłoń Jana Chrzciciela oraz synogarlicę. Sposób jej przedstawienia przypomina ikonę.
Mucha wplata w swoją twórczość także elementy wypływające z tradycji sztuki Kościoła wschodniego. Analogicznie rzecz ma się z tabernakulum, za którego projekt oraz wykonanie odpowiadał także artysta z Nowej Huty. W podobnej konwencji stylistycznej przedstawieni zostali patroni świątyni – Najświętsza Maryja Panna oraz św. Józef obejmujący Dziecię. Całość oplatają słowa nowego przykazania miłości (J 15,12-13).
Warto zwrócić uwagę również na rozwiązanie umożliwiające otwarcie części nad tabernakulum. W miejsce patronów świątyni pojawia się Jezus przemieniający wino w krew podczas ostatniej wieczerzy z dwunastoma apostołami.
Tabernakulum – fot.
We wnętrzu kościoła w Lutczy można znaleźć też niecodzienne dzieła innych znanych artystów – stacje drogi krzyżowej (J. Jończyk), figurę Matki Bożej Wniebowziętej (T. Szpunar) oraz przekrywającą nawę główną oryginalną strukturę przeplatających się niczym pnącza wina wokół krzyża. W świątyni znajduje się również nieduża kaplica, za której dekorację ścian także odpowiada artysta z Krakowa.
Dzieła Eugeniusza Muchy umiejscowione zostały jakby poza czasem. Mogłyby się znajdować zarówno w domach modlitwy bądź katakumbach pierwszych chrześcijan, jak i we współczesnej świątyni. Twórca czerpie z wielowiekowego dziedzictwa sztuki sakralnej, jednakże jego interpretacje Pisma Świętego i symbolika są bardzo osobiste. Pozornie proste i czytelne polichromie pod zewnętrzną warstwą wymiaru estetycznego skrywają w sobie głębię.
Wydają się być wnikliwie kontemplowane, spójne i dojrzałe, ukazywać ponadczasowy wymiar oraz przekaz Ewangelii. Przybliżają treści religijne niczym w przeszłości biblia pauperum, jednocześnie osobliwym językiem artystycznym zachęcając, a nawet „prowokując” do ponownej medytacji nad pozornie dobrze znanymi scenami. O niespotykanej wrażliwości, pokorze oraz poczuciu odpowiedzialności twórcy świadczy wyznanie samego malarza zapisane w prywatnych notatkach. Sporządził je tuż przed rozpoczęciem prac w kościele w Lutczy. Dziś brzmią jak rachunek sumienia artysty. I są nim dla każdego artysty…
Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa w Lutczy,
arch. Stanisław Ćwiżewicz, art. mal. Eugeniusz Mucha